Hej♥
Jakiś czas temu na którymś z blogów przeczytałam, że większość graczy SSO woli wersję dzienną od nocnej. Szczerze niezbyt mnie to zdziwiło, bo sama namiętnie grałam w tą grę w trakcie dnia (ewentualnie wieczorem), a prawie w ogóle po zmroku. Postanowiłam więc to zmienić i chociaż w małym stopniu przybliżyć sobie zalety nocnych końskich wypadów. Udało mi się zauważyć, że czuję się o wiele bardziej zrelaksowana podróżując nocą niż podczas popołudnia czy poranka. Opracowałam też całkiem szybko trasę, która sprawia mi najwięcej przyjemności i która jest dla mnie najbardziej inspirująca. Nie przedłużając, oto krótki opis wszystkich tras i miejsc:
Kropki czerwone: koniec i początek trasy
Kropki żółte: miejsca na odpoczynek, wpatrzenie się w otoczenie.
Trasa różowa: Droga Moor
Trasa niebieska: trasa farmera
trasa granatowa: Droga Jodłowego Gaju
Trasa jasnozielona: Ścieżka srebrnej Pieśni
Trasa ciemnozielona:Droga "na przełaj"
1. Wyjazd z moorland.
Jak pewnie udało wam się wywnioskować z mapy, moją stajnią macierzystą jest dalej ta w moor. Mimo całkiem dużej ilości sc nie mam zbytnio ochoty zmieniać tego miejsca, bo jakoś się do niego przyzwyczaiłam i to właśnie z tej okolicy najłatwiej jest mi się wszędzie dostać. Poza tym, to prawdopodobnie jedno z niewielu miasteczek z którego jestem w stanie dojechać to celu bez mapy.
2. Droga moor, kierunek: Srebrna Polana.
Zawsze kiedy jeżdżę nocą, uwielbiam zahaczać o Srebrną Polanę. Nie ze względu na sklepy, lecz ze względu na zamek. W nocy wygląda on miliard razy lepiej niż podczas dnia. Jestem pewna, że choć część z was przynajmniej raz w trakcie całej rozgrywki na dłuższą chwilę wpatrzyła się w ślące w przestrzeń promienie okno tego cudownego pałacu. Wygląda to co najmniej niesamowicie!
3. Punkt zajawkowy, czyli sesje w zbożu.
Cóż, pewnie wiecie jak pięknie jest jechać koniem przez zboże rosnące na akrach srebrnej polany. Wiatr w grzywie, odgłosy świerszczy... czego chcieć więcej? Poza tym, jest to idealne miejsce na odpoczynek dla naszego konia, czy po prostu zatrzymanie się w celu sprawdzenia dostępnych zadań czy trasy którą się jedzie. Tego po prostu nie można przegapić.
Trasa farmera, czyli podróż w stronę Jodłowego Gaju.
Nic dodać nic ująć-góry w tle, księżyc, gwiazdy... Brakuje tylko szumu morza, nie sądzicie?
Droga jodłowego gaju.
Na tej trasie najwięcej swojej uwagi poświęcam małym, drewnianym latarenkom. Nadają one temu miejscu charakter, pewien urok którego nie mają nawet sklepowe witryny fortu pinta. To niesamowite jak idealnie ta gra oddaje nasze potrzeby spokoju i pewnej oazy od świata z zewnątrz.
Kiedy następnym razem będziecie tędy jechać, najgorsze co możecie to jechać drogą, rutynowo. Zejdźcie z konia, zapamiętajcie miejsce w którym go zostawiliście, i spróbujcie dostać się do określonego przez was miejsca na nogach. Za pierwszym razem może to być trochę dziwne i wkurzające, ale z czasem zobaczycie jak bardzo powiększacie swoje możliwości ;)
Jodłowy gaj-sklepy, pamiątki, odpoczynek.
Zazwyczaj kiedy zatrzymuję się w Jodłowym Gaju, pierwsze co robię to podbiegam do stajni i sprawdzam czy są tam jakieś nowe koniki, Mają tam całkiem spory asortyment: od morganów po konie shire, więc z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.
Często podchodzę także do sklepów z ubraniami, ale o tym opowiem w następnych postach.
Dalej, jadę, jak to określiłam, "na przełaj" w kierunku Veladale. Znalazłam kilka przydatnych skrótów, na których zaoszczędzicie bardzo dużo czasu. Zazwyczaj są to po prostu proste linie łączące dwa punkty, ale w przypadku tej drogi trzeba trochę pokombinować. Pamiętajcie tylko aby nie próbować jechać przez góry, bo ja już kilka razy byłam transportowana z powrotem do moor.
Tutaj na wszelki wypadek jadę już drogą, bo po tak długiej podróży nie mam zamiaru się gubić. Jest określana całkiem banalnie, bo nazywa się "trasą Veladale". W każdym razie jest to o wiele wygodniejsze i bezpieczniejsze niż w przypadku nie posiadania mapy i dokładnego kierunku.
Veladale, czyli zadanie wykonane.
To jest zazwyczaj koniec mojej podróży, gdy tylko tu docieram dzwonię po podwózkę bo nie mam już nerwów na wracanie tą samą trasą. Od czasu do czasu, podobnie jak w Jodłowym Gaju, podjeżdżam pod sklep z konikami i tam sprawdzam które z nich jestem w stanie kupić.
Jeśli na żadnego z nich, wracam do stajni i jestem w pełni zrelaksowana.
Tak oto kończy się moja "rutynowa nocna wycieczka". Nie jest zbyt skomplikowana, ale wszystkie z tych terenów wybrałam tak, aby były łatwe do zapamiętania oraz jak najpiękniejsze. Moim faworytem z tych wszystkich miejsc jest zdecydowanie Veladale, bo to piękne jezioro jest po prostu cudne i trudno się tu nie zatrzymać.
Powiedzcie mi teraz w komentarzach: a czy Wy macie jakąś swoją rutynową trasę? Jeśli tak, to jaką?
Mam nadzieję że post wam się spodobał.
Do napisania! ♥